Włocławek, 1 stycznia, Anno Domini 2020
LIST NOWOROCZNY
Czcigodny Księże Prałacie, Dyrektorze,
Wielce Szanowne Panie Dyrektor Sławomiro i Urszulo,
Dostojne Grono Pedagogiczne i Pracownicy,
Kochani Uczniowie i Absolwenci!
Mamy przed sobą kolejny Nowy Rok z prostą do zapisania datą: czy to cyfrą rzymską – MMXX – czy jak to współcześnie wolicie arabską – 2020. Bogaty w wydarzenia szkolne rok 2019 już przechodzi do historii. Pełne wrażeń minione dni nie będą jednak tematem tego listu, choć moje kronikarskie pióro chciałoby je utrwalić.
Już drugi raz bowiem sylwestrowy wieczór spędzam we Włocławku, w dobrze znanym Wam miejscu, przed pięknie ozdobionym świątecznymi lampkami szkolnym gmachem. Jako stabilna statua z brązu zachowuję dużą odporność na zmiany temperatur i i chłodny wiatr od strony Wisły. W postawie pełnej kanonickiego dostojeństwa obserwowałem zatem ceremonię pożegnania Starego i powitania Nowego Roku na rogu ulic Łegskiej i Becchiego.
Ileż w tym jednym wieczorze mieści się fantazji, radosnych okrzyków, wystrzałów, czyli brawurowego podejścia do rzeczywistości! Przyznaję, że lubię wydarzenia, którym towarzyszą fajerwerki i gwar, co wywnioskować można choćby z Księgi VIII „Roczników”, gdzie opisałem najazd Tatarów na Kraków, czy też z Księgi XII, w której opowiadam, co wydarzyło się pod Grunwaldem.
Z wysokości pomnika obserwowałem poruszenie spowodowane oczekiwaniem, aż na wszystkich zegarach wybije północ. Swego rodzaju prawidłowością było formowanie się okolicznych mieszkańców w mniejsze lub większe grupy zmierzające w różnych kierunkach, ale w jednym celu. Podążali oni ku różnym miejscom, stanowiącym źródła mocy – tak potrzebnej do powitania Nowego Roku. Jednym z nich, jak zauważyłem, jest lokal o obcej mowie polskiej nazwie, znajdujący się naprzeciwko naszej szkoły. Ale i w inne miejsca zmierzali radośni włocławianie, hucznie obchodzący noc św. Sylwestra. Przed samą północą, poruszeni nieznaną siłą karnawałowicze, wyszli gromadnie na ulice, aby pod rozświetlonym fajerwerkami niebem obdarować się serdecznymi życzeniami. Wznosili przy tym toasty, czasami rozbijając szklane naczynia w pobliżu miejsca, gdzie składacie mi wieńce. Bawiliby się zapewne ludziska w sposób jeszcze bardziej szalony, gdyby nie oko kamery zawieszone na szkolnym budynku i strażnicy miejscy pilnujący, by wybuchy prochu nie stresowały emerytów, rencistów i domowej zwierzyny, tak źle znoszącej huk. Przed świtem na ulicy Łęgskiej było już cicho i niezbyt czysto. I znów pisarska natura nakazywałaby mi opisać ten obraz. Nie będę Was jednak zanudzał ilością detali, a tym samym długością tekstu. Kiedy rozpoczynałem ten list, moim pragnieniem było przede wszystkim przekazać Wam noworoczne życzenia i do tego właśnie przechodzę:
Księdzu Prałatowi, Dyrektorowi – w 30. roku Jego kapłaństwa i 19. dyrektorstwa – niewyczerpanej radości w podejściu do życia i pracy. Niech dar Bożego Błogosławieństwa umacnia w kierowaniu tak tak znamienitą uczelnią.
Nie do przecenienia w ich działaniu Paniom Wicedyrektor – całuję rączki, dziękując za przyjaźń, oddanie i bezgraniczne poświęcenie. Wiem, że słów jak zawsze zbyt mało…
Gronu Pedagogicznemu i wszystkim bez wyjątku Pracownikom – odwagi i wiary w sens pracy, a w niej niestygnącego zapału w podejmowaniu nowych zadań, obowiązków, wyzwań – jednym słowem tego wszystkiego, co kolejny rok przyniesie.
Wam zaś, Najdrożsi Uczniowie, życzę, byście nie żyli w ogromnym stresie, do którego prowadzi marnowanie czasu na z na gry komputerowe, oglądanie filmików i zbędne czynności; cenną zaś wiedzę byście zgłębiali sumiennie i uczciwie. Naszą marką są przecież słowa: „Vita sine litteris mors est”.
Wasz Patron – Ks. Jan Długosz